„Kto tak płacze, że nawet kamień by się wzruszył?“ Pomyślał Hawranek i ruszył przez mostek starą dębową aleją w kierunku jeziora.
Na brzegu siedziała wodna wróżka Krystynka i płakała tak, że woda wylewała się z jeziora.
„Co sie stało Krystynko?“ Zapytał Hawranek i podał Krystynce chusteczkę z łopuchowego liścia.
Krystynka przestała na chwilkę szlochać i wytarła oczy.
„Nie mogę w nocy tańczyć na tafli bo wodnik Tatarak nie może wtedy spać.“ Westchnęła. „My wróżki mamy krótsze życie o każdą noc kiedy nie tańczymy. Jeżeli cały tydzień nie będę mogła tańczyć, tak uschnę i rozpłynę się w jeziorze.“
„A co tu robi Tatarak? Przyjechał do wodnika Kropelki w odwiedziny?“ Zapytał szybko Hawranek, kiedy zobaczył, że Krystynka znowu zaczyna płakać.„A skąd. Wodnik Kropelka pojechał do Jiczina żeby pomóc Cieślikowi z liczeniem karpi. Tatarak dowiedział się o tym i przyjechał z walizką po wodzie z Machowa jeziora.Wydaje mi się, że chce tu zostać na stałe.“ Wyjaśniła Krystynka i znowu się rozpłakała.
„Jak bedziesz tak płakać to wyschniesz jeszcze szybciej. Przestań i nie bój się. Ja Ci pomogę!“ Uspokoił Hawranek Krystynkę. Wziął do ręki wielki kamień i walił nim do skałki na brzegu jeziora. Woda zabulgotała i z trzcin wunurzyła się zielona, rozczochrana głowa wodnika Tataraka.
„Dlaczego mi przeszkadzasz człowieku?“ Zakumkał złośliwie Tatarak. „Przyjechałem do uzdrowiska na leczenie, i potrzebuję spokoju!“
„Ja wiem, że nasza czysta woda Ci pomaga, gdybyś o swoją wodę dbał tak samo jak nasz wodnik Kropelka, to nie musiał byś jedździć do uzdowiska na leczenie. Jeżeli nie pozwolisz Krystynce tańczyć na tafli, to Cię z naszego jeziora wygonię!“ Rozzłościł się na Tataraka Hawranek.
„Chciałbym wiedzieć, jak chcesz to zrobić przecież nie masz skrzela.“ Uśmiechnął się Tatarak i zniknął pod wodą.
„Ja coś wymyślę.“ Powiedział Hawranek i puścił oko Krystynce. „Nie bój się, jutro o północy zatańczysz na jeziorze, obiecuję.“
Rano zaniósł nazbierane zioła aptekarzowi Pipetkovi a on za to dał mu butelkę nalewki.
Kiedy wyszedł z apteki stały na ulicy dwa normańskie pojazdy. Pierwszy, do którego byłzaprzężony śiwek, należał do furmana Titiery z dolnego rynku a drugiz kasztankiem do furmana Homulki z górnego rynku. W czasie gdy konie rozmawiali po końsku Titiera z Homulką kłócili się jak każdego rana, kto z nich jest lepszym furmanem.
„Ja zawsze przewiozę pełny wóz beczek piwa na drugą stronę Łużyckich gór nawet w zimie , kiedy są metrowe zawieje!“ Przechwalał się Titiera.
„No i co?!“ zbył go Homulek. „Zanim Ty dojedziesz z piwem, to ja przywiozę pełny wóz mąki do Jablonneho i jeszcze zdąże wrócić!“
Hawranek chwilę suchłał, bo znał tą śpiewkę na pamięć., ponieważ kłócili się o to każde rano, było to tradycją jak bicie dzwonu w kościele Bartłomieja. W tym momęcię przyszedł mu do głowy pomysł, właśnie teraz kiedy to najbardziej potrzebował.
„Kłócicie się tak każdego ranka i jeszcze nic nie rozstrzygnęliście. Zorganizujcie wyścig, i zobaczymy który z was jest szybszy.“ Zproponował Hawranek
„Dobrze powiedzieć wyścig.“ powiedział Titiera. „Ale kiedy pojedziemy pełną prędkością ulicą w dół, to pospadają dachówki ze wszystkich domów!“
„Nie musicie ścigać się w mieście! Przyjdźcie po zachodzie słońca za miasto do zalanej kopalni. Do okoła jeziora jest droga akurat na dwa wozy. Ja rozpocznę wyścig a zycięzca dostanie ode mnie butelkę ziołowej nalewki“
„A ile kółek pojedziemy?“ Zapytał Homulek.
„Wydaje mi się, że trzy koła wystarczą. Powiedział figlarnie Hawranek, kiedy oba wyrazili zgodę, pobiegł Hawranek narysować linię startową.
Kiedy słońce wyrównywało czerwoną poduszkę usiadłHawranek na kamień,zapalił fajkę z porostowedo tytoniu i powiada Krystynce, która zamiatała liście na tafli jeziora:
„Za chwilę zobaczysz. Schowaj sie lepiej w trzciny, bo się wystraszysz.“
Właśnie przyjeżdżały dębową aleją nad jezioro dwa wozy. Jeden ciągnięty przez śiwka a drugi przez kasztanka.Oba konie na siebie dziwnie patrzyli , jakby coś ustalali. Metalowe koła wozów dudniały po kamienistej drodze tak głośno, że wszystkie ryby się pochowały.
„Rybki nie bójcie się,.Nic się wam nie stanie. Ten hałas potrwa jeszcze chwilkę.“ Uspakajał je Hawranek. I stanął na starcie. Słoneczko właśnie zachodziło za horyzont a to był moment kiedy wodnik Tatarak szykował sie do snu. Titiera i Homulek zatrzymali się przed startem. Wyścig się rozpocznie, jakzamacham gałązką brzozy. Jedziecie trzy koła wokół jeziora, a kto będzie tutaj pierwszy ten wygra butelke ziołowej nalewki.“ Przemówił do nich Havranek. Stanął na kamień ,żeby go było dobrze widzieć i zaczął odliczanie:
„Przygotować się do startu, start!“
Konie ruszyły z kopyta, galopowały obok siebie, jakby jeden drugie pilnował, żeby mu nie uciekł. Jechali coraz szybciej i szybciej, oba stali na koziołkach i poganiali konie. Koła dudniły o kamienie a spod końskich kopyt latały iskry jak fajerwerki. Na powierzchni jeziora tworzyły się fale a nie było wiatru. Kiedy przejechali pierwsze koło, wynurzył się z trzcin Tatarak i wściekły zakumkał na Hawranka:
„Zatrzymaj ich człowieku, bo mi od tego hałasu pękną skrzela.To nie żadne uzdrowisko, ale poligon wojskowy!“
„Myślisz, że można ich zatrzymać? To spróbuj sam.Ja im pod koła skakać nie będę“. Powiedział Havránek było widać, że z kamienia nie ściągnie go największa wodnikowa siła. Pojazdy właśnie rozpoczęły drugie koło, Homolkowy kasztanek jeszcze przyśpieszył. Od kopyta mu odleciała iskra i spadła Tatarakowi na głowę wypaliła mu w kapeluszu dziurę , zasyczała i zgasła.
„Auć!“ Zakumkał Tatarak, wylazł na brzeg, zatrzymał się na środku drogi rozłożył ręcę, jakby chciał złapać wiatr.Po drodze dojechały do niego oba zaprzęgi a Tatarak kumkał na nich.
„Stójcie bo Was zamienię w kijanki!“
Woźnicy to nie widzieli albo widzieć nie chcieli. Konie pędziłi na niego z wielką siłą, a że było już ciemno i chłodno z nosa wychodziła im para. Tatarak jeszcze chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili wskoczył do jeziora.
Z przerażenia zapomniał, że przy brzegu jest płytko i mocno uderzył o dno. Śmiał się Hawranek aż mu się brzuch trząsł a Tatarak zniknął ze wstydu w głębinie.Jeszcze nie byli w połowie ostatniego koła, a Tatarak już gramolił się na drugi brzeg ze swoją walizką.. Mamrotał do siebie, że tutaj już go nikt nie zobaczy, i skierował się w stronę rzeki.„Szczęśliwej dorgi!“ krzyczał Hawranek, ale musił uważać bo zbliżali się do mety oba wozy. Konie patrzyły na siebie i pilnowały, żeby dojechały równocześnie. Hawranek im zamachał gałązką z brzozy, że są na mecie. Furmanki sie zatrzymały a oba woźnice rozbiegli się w kierunku Hawranka.
„Kto był szybszy?“ pytali ciekawie.
„To nie możliwe,“ mówił Hawranek, ale jest remis. Butelkę nalewki wygraliście oba i wypijcie ją razem za moje zdrowie.“
Zawodnicy podali sobie ręce, życzyli Hawrankowi dużo zdrowia. Wsiedli do wozów i powoli pojechali aleją do miasta. Hawranek słyszał jeszcze jak Titiera mówi doHomulki:
„Gdybym jeszcze wczoraj śiwka świeżo podkół, to napewno bym wygrał!“
„Akurat!“ Odpowiedział mu Homolka. Gdybym ja dzisiaj popołudniu dał rudemu mniej owsa, to bym wygrał ja.“ Ale ich konie wiedziały swoje.
Hawranek uśmiechnął się i opowiadał Krystynce, która tańczyła wesoło w stronę brzegu:
,,Aż skończysz tańczyć, niezapomnij umyć naczynia i zmienić pościel wodnikowi Kropelce, żeby miał czysto jak wróci!“