Tak naprawdę Roimund z Roimundu nie był żadnym rycerzem-rabusiem, ale karczmarzem Podmírą z Rynoltic, który oszukiwał gości. Wszyscy uciekli do konkurencji. Podmíra musiał zamknąć interes a teraz nosi płaszcz hańby.Ze wstydu uciekł do lasu, gdzie stały ruiny starego zamku Roimund i tam się schował przed ludźmi. Zacząłnazywać siebie po swojej nowej „siedzibie“ i próbował żyć z rabunku.Ale nie umiał. Napadać mógł tylko tych, którzy go nie znali a takich chodziło mało po lużyckich lasach. Kiedy kogoś spotkał tak to był najczęściej grzybiarz, który nie miał u siebie nic co można mu było ukraść. A jak miał u sibie pusty koszyk to mu Roimund jeszcze poradził, gdzie rośnie najwięcej prawdziwków i podgrzybków. Nie raz prosiła Havranka Podmírová żeby przekonał karczmarza niech wróci do domu i znowu otworzy interes. Jak przestanie oszukiwać, to klienci wrócą. Ale Podmíra niechciał o tym słyszeć. Mówił, że z rabowania dobrze żyje. Ale Havránek swoje wiedział.
Po wejściu do lasu na dolnim sedle, zgadywał za którym drzewem Podmíra czycha,albo z których krzaków wyskoczy. Sprawiało mu radość udawać zaskoczonego i przestraszonego, żeby uszczęśliwić karczmarza. Ale dzisiaj nic takiego sie nie stało. Havránek doszedł aż do Kruczych skał ale po drodze nie spotkał żywej duszy. Gdy przyszedł do pustelni, czekała na niego Podmírová i załamywała ręce:
„Dobrze Pani wie,“ wyjąkał Havránek, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, „że sto razypróbowałem go przekonać, ale on nie chce o tym słyszeć!“
„Przyszłam z innego powodu. Boję się, że mojemu staremu coś sie stało. Co noc przychodził do domu najeść się, żeby go nikt nie widział, ale wczoraj nieprzyszedł.“ Szlochała Podmírová.
„Prawdą jest, że i mnie dzisiaj nie próbował okraść a miałem dla niego świeży bochenek chleba,“ pomyślał na głos Havránek. „Niech Pani nie płacze, pójdę naRoimond i sprawdzę co się stało.“ Wziął torbę w której miał chleb dlaRoimunda i włożył do niej butelkę ziołowej nalewki na wypadek gdyby go napadli prawdziwi rabusie z Bandyckiego wzgórza. Ale oni zazwyczaj napadali u Podkowej skały, albo u skalnego teatru.
Za każdym razem, kiedy szed Havránek do Petrovic, brał ze sobą jedną butelkę nalewki. Z tego zawsze rabusie mieli satysfakcję.. Odprowadził Podmírovou do okoła Górnych skał aż pod gospodę w Černé louži, tam się z nią pożegnał i wyruszył do Roimundu. Gdy dotarł pod zamek głośno zawołał:
„Rycerzu Roimunde z Roimundu, jesteś wdomu?!“ Nikt się nie odezwał, więc podszedł biżej zamku. Właściwie to już nie wyglądał jak zamek. Były to tylko dwie rozpadające się ściany a pod nimi znajdowały się zasypane piwnice zamkowe, w których się Podmíra chował przed deszczem. Havránek musiał trochę schylić głowę, żeby się nie uderzył wchodząc do piwnicy.Kiedy rozejrzał sie trochę w ciemnościach, zobaczył jak na trzech snopkach słomy leżał Podmíra. Opuchniętą buzię miał owiniętą szalikiem, nos czerwony jak bańka a z oczu ciekły mu łzy jak grochy.
„Karczmarzu, co ty wyprawiasz, ryzykujesz swoje zdrowie!“ huknął na niego Havránek. Podmíra nawet się nie wystraszył, przewrócił się tylko z jednego boku na drugi i jęknął:
„Boli mnie ząb a poza tym mam zatkany nos nie mogę kichać. Havránku, ja już nie dam rady!“
„Wcale się nie dziwię, że jesteś przeziębiony, przecież tu jest strasznie wilgotno. Pomoge Ci, ale musisz mi coś obiecać.“
„Zrobię wszystko, co zeczcesz! Tylko zbaw mnie cierpienia!“
„Dobrze. Pomogę Ci z bolącym zębem i z zatkanym nosem a ty za to wrócisz do domu, otworzysz działalność i zmienisz nazwę karczmy. Nie będzie się już nazywać Zajazdy
„U Podmíry,“ ale Zajazd „U Poczciwca.“
„O nie, Havránku! Wrócę do domu, otworzę działalność, ale zmieniać nazwy nie będę!“ złościł się karczmarz i wywalił oczy.
„Dobrze. Ja Tobie pomogę odetkać nos, ale z zębem dojdziesz do Chotyni do kowala Drtila. Jak słyszałem, on jest specjalistą od zębów“ Powiedział Havránek i patrzył jednym okiem co na to Podmíra.
„Tak to nie, Havránku to nie! Zgadzam się, zmienię nazwę gospody, przestanę oszukiwać ludzi, tylko pomóż mi!“ obiecał oberżysta, załamywał ręce i już chciał uklęknąć przed Havránkiem. Kiedy ten powiedział:
„Musisz jeszcze chwilkę wytrzymać, zanim dojdę na dół po odpowiednie lekarstwo“.
„Ale pośpiesz się, bo nie wytrzymam.“
Havránek wyszedł z lasu pod Roimundem, kontunuował droge do Rynoltic. Kiedy doszedł do zamknietego zajazdu, zapukał.
„Karczmarzowa otwórzcie. Jak mi pomożecie, to jeszcze dzisiaj Wasz stary wróci do domu!“Podmírová nie mogła w to uwierzyć, kiedy Havránek opowiedział jej, co sie stało Roimundowi. Pani karczmarzowa powiedziała, że sam sobie na to zasłużył, skoro jest tak uparty, ale tak naprawdę była szczęśliwa.
Pożyczył Havranek motykę i wykopał nią chrzan rosnący za płotem. Przyniósł go Podmírowej, ta go utarła na tarce a potem wytarła oczy chusteczką, i powiedziała:
„Siedmioletni, ten ma największą siłę!“
Nasypał Havranek chrzan do butelki, mocno ją zakręcił, żeby chrzan nie wywietrzał i poprosiłPodmírową:
„Potrzebuję jeszcze kawałek sznurka. Musi być mocny, tak żeby uniósł kamień z zamkowego muru.“
Jak dostał sznurek, mocno go napiął czy wytrzyma mrugnął okiem i powiada:
„To jest to.“
Kiedy przyszedł do zamku, Podmíra już czekał i stękał:
„Nareszcie. Ty chyba byłeś po to lekarstwo w Warnsdorfie!“
„Wytrzymałeś w bólu całą noc to jescze chwilę wytrzymasz. Nie bój się, za chwilę będzie po wszystkim, ząb nie będzie bolał a kichniesz tak, że reszta zamku spadnie do doliny!“
Potem postawiłHavránek Podmíru na wielki pieniek a do bolącego zęba przywiązał jeden koniec sznurka.
„Weź sobie ten kamień z zamkowego muru i trzymaj go.“ Podmíra nie dowierzającprzewrócił oczami co ten Havránek właściwie chce zrobić. Między tym przywiązał drugi koniec sznurka do kamienia i stanął za karczmarzem.Urwał długie źbło trawy i zaczął nim na przemian łaskotać Podmíru za lewym i prawym uchem. Podmíra to łaskotanie nie mógł wytrzymać i chciał sie podrapać. Upuścił kamień a ten swoją siłą wyrwał mu bolący ząb. W momęcie gdy karczmarz widział jak kamień stacza sie do doliny a ząb na sznurku za nim. Bardzo mu ulżyło i chciał nabrać powierza ale w tym momęcie Havranek podstawił mu pod nos butelkę z siedmioletnim chrzanem. Podmírowi wystrzeliły łzy jak woda z zamkowej fontanny. Przez chwilę wyglądało to jak by miał wyzionąć ducha, ale nagle słychać było takie kichnięcie, że na jednej stronie odrzuciło Havránka w pokrzywya na drugiej mur zamkowy spadł do doliny.
„ Że chrzan ma siłę to wiedziałem. Ale że zdoła zburzyć pół zamku, to nie miałem pojęcia!“ śmiał się Havránek, kiedy wygrzebywał się z pokrzyw. Podmíra zaczynał pomału zdawać sobie sprawę, co się stało. Przestał przewracać oczami, kiedy zrozumiał, że ząb go już nie boli i że nos jest odetkany zeskoczył z pieńka i zaczął pomagać Havrankowi stanąć na nogi.
„DziekujeHavránku, uratowałeś mi życie!“
„Mam nadzieję, że nie zapomniałeś co mi obiecałeś.“
„Oczywiście!“ krzyczał Podmíra i pobiegł na dół w kierunku Rynoltic. „Zaraz jutro otworzę interes,jak tylko do nas przydziesz będziesz miał wszystko zadarmo!“
Za tydzień wracał Havranek zJablonného, byl u szewca Dratewki naprawić buty. Szło mu sie w tych naprawionych butach jak w papuciach i tak mówi sam do siebie : „PrzezPolesí będzie bliżej, ale buty są teraz tak wygodne, że pójdę przezRynoltice, zobaczę czy karczmarz Podmíra spełnił obietnicę.“ Już z daleka było widać nowy szyld nad wejściem do gospody: „ZAJAZD U POCZCIWCA“ jeszcze większe zdziwienie miało czekać na Havranka po wejściu do środka.W karczmie huczalo jak w ulu. Przy stole pod wieszakiem, chłopi grali w karty, sołtys z panem nauczycielem rozgrywali partię bilarda a koło okna dyskutowali dwa drwale, ktory z nich ma wiekszą siłę w prawej ręce. Ze wszystkich stron było słychać śmiech i stukanie kufli. Podmírová biegała po lokalu żwawo żeby ze wszystkim zdązyć a karczmarz nie nadążał lać piwo. Kiedy zobaczyli , że Havránek stoi w drzwiach, Podmirova podbiegła do niego i zaczęła trajkotać:
„Havranku witamy Cię u nas! Usiądź i powiedz na co masz ochote.“ Posadziła go na ostatnie wolne miejsce przy oknie i uśmiechała się jak wiosenne słoneczko.
„Po drodze z Jablonné bardzo zgłodniałem i mam wielkie pragnienie. Prosze o jedno zimne i talerz gulaszu wołowego. I prosze nasypać na niego tarty chrzan.“ WydałkomendęHavránek mrugając na Podmíru. Kiedy zjadł gulasz wytarł ostatnim kawałkiem chleba cały talerz i dopił piwo. Potem wytarł dłonią wąs od białej piany. Podszedł do niegoPodmíra i pocichu zapytał:
„Mógłbym, Havránku, zmienić nazwę gospody?“
„Zgoda.“ przytaknął Havránek. „Bo widzę że dobrze się starasz o interes, gulasz masz wyśmienity a piwo jak chrzan,.“ Jeżeli chodzi o mnie, to nazwij zajazd jak chcesz.
Oberżysta wyskoczył z radości i pobiegł na zewnątrz. Havránek pożegnał się z panią Podmírową a ona dała mu jeszcze ze sobą gorącą zupę czosnkową. To „na kolację“.
„Dziekuje pani gospodynio, pojemnik oddam przy okazji.“ Podziekował Havránek i wyszedł przed knajpę.Karczmarz właśnie chował pędzel z farbą. Na nowym szyldzie widniał napis: „ZAJAZD U RYCERZA RAJMONDA Z RAJMONDU.“ Poustelnik Havránek śmiał się, poklepał karczmarza po plecach, życzył mu dużo szczęścia i wyruszył do domu do Kruczych skał.
Od tego czasu pozostała tylko jedna ściana zamku Rajmond a karczmarze we wszystkich gospodach u podnóża gór Łużyckich nalewają prawidłową miarę piwa, bo się boją, że bedą ich bolały zęby i będą mieli zatkane nosy.