„To by sięSewerak złościł, kdybym go obudził o tydzień wcześniej.“ Pomyśliał Hawranek i popatrzył do doliny.
Wieża kościoła wHrádku mieniła się w porannychpromieniach słońca a śmigi młyna wUhelnie obracały się po mału.
„To znaczy, że rolnicy w dolinie zebrali już wszystkie zboże.“ WymamrotałHawranek pod nosem. Nagle coś go musnęło za prawym uchem, jakby to był liść paproci. To mu się zdarzało za każdym razem, gdy wGrabsztejńskim lesiedziało się coś złego.
W tej samej chwiliwiaterek przywiał odgłos fanfar hrabiego granych na leśnym rogu a na wieży zamku Grabštejn powiewała flaga hrabiego.
Hawranek poszedł do pustelni po swoją strzelbę, zostałamu jeszcze z czasów kiedy pracował dla hrabiego jako gajowy. Jeszcze nie zdążył powiesić strzelbę na ramię, kiedy w zaroślach pod skałą coś zachrumkało, parskęło i nagle na przeciw Hawranka wyszedłSzczecina, nejstarszy i najmądrzejszy dzik w całym lesie.
„Hawranku, źle się dzieje. Musisz nam pomóc! Hrabia Tluczhorz wymyślił, że zetnie wgrabsztejńskim lesie wszystkie osiemdziesiąt dębów. Tydzień przed zbiorami! Co się z nami stanie w zimie kiedy nie będzieco jeść?
„Nie bój się Szczecino, żaden mądrala nie będzie nam w lesie bałaganu robił! I gdyby to był sam pan cesarz,“Hawranek płoną gniewem, obrucił się w kierunku Jitrawy i po raz drugi zagwizdał w gwizdek. Ale teraz trochę silniej, tak żeby dźwięk słychać było w jitrawskim lesie.
Za chwilkę tak małą, że nawet szyszka nie zdążyłaby spaść z drzewa na ziemię, rozległo się po lesie słabe brzęczenie. To białemu jeleniowi Wapeniakowi dzwoniły kopytka o skały na grzbietach gór,które od zawsze nazywano „Kozie grzbiety“. Kiedy dobiegł do Kruczych skał zatrzymał się i powiada:
„Nic nie mów Hawranku, wszystko już mi powiedziała pustułka Toniczka. Podobno Hrabia Tluczhorz tak się wczoraj przejadł pieczenią, że pękło pod nim jego łóże. Natychmiast rano rozkazał gajowemu Haluzkowi, żeby ściął wszystkie dęby, a on sam wybierze sobie ten najlepszy i zleci z niego wykonać nowe łóżko. Ma być tak wytrzymałe, że już nigdy się pod nim nie zapadnie, nawet gdyby zjadł cały drabiniasty wóz kaszanki!“
„Co to to nie! Przez hrabiego pychę nie spadnie w lesie nawet złamana osika. A tym bardziej osiemdziesiąt stuletnich dębów! Zawieź mnie na miejsce Wapeniaku, musimy tam być wcześniej niż,Haluzkowy pluton drwali.“
Hawranek wskoczył na grzbiet jelenia i pogalopowali w dół Stoku Owczego w stronę Nysy.Tam wyruszyli pod prąd, przekraczjąc rzekę w płytkim miejscu, ale ostrożnie żeby nie spłoszyć pstrągów.. Przejechali przez łąkę, od Galasowych stawów kontynuowali na górę przez główną grabsztejńską ulicę aż do osiemdziesięciu dębów. Zatrzymali się przy wielkiem paśniku, który znajduje się tutaj od czasów kiedy dzik Szczecina był jescze małym warchlakiem.
Widzieli jak od strony paśnika, zbiliża się pluton drwali.Był ich cały tuzin. Na ramionach nieśli piły i siekiery a przed nimi maszerował jak generał gajowy Haluzek. Gdyby nie miał w kapeluszu pióro bażanta to by go nie było widać w tej wysokiej trawie. Strzelbą szurał prawie po ziemi, a ona przy każdym kroku udeżała go w tylną łydkę, aż podskakiwał. W tym czasie po głównej ulicy przyjechała kareta z hrabią Tluczhorzem. Hawranek wyszedł spod paśnika i krzyknął głębokim głosem:
„Stać! Co Ty wyprawiasz Haluzku. Wypłoszysz wszystkie zwierzęta w okolicy!“
Gajowy Haluzek tak się wystraszył, aż usiadł na pieńku.
„Ide ścinać dęby a Ty mi w tym nie zabronisz!“Warknął otrząsając się ze strachu.
„To ładnie zarządzasz naszym lasem, Haluzku. Ani jedno drzewo nie posadziłeś a osiemdziesiąt chcesz ich ściąć.To są dziwne wyliczenia!“
Gajowy udawał, że Hawranka nie widzi i zaczął kredą znaczyć dęby, żeby wiadomo było który ma być wycięty jako pierwszy, a który będzie następny. Hrabia Tluczhorz narazie został przy karecie, bał się, że w lesie pobrudzi sobie drogie jedwabne ubranie a do białej peruki napada mu igliwia i suchych liści. Hawranek udawał, że nie ma pojęcia o obecności hrabiego, i powiedział:
„Nie mam wyjścia, będę musiał po raz trzeci zagwizdać piszczałką“. Obrucił sie w kierunku Koguciego wierzchołka, nabrał powietrza i zagwizdał tak silnie, aż rozhuśtał dzwon na wieży Białego Kościała. Natychmiast nad Popową skałą niebo zrobiło się ciemne i słychać było szum, jakby dzikie gęsi odlatywały do ciepłych krajów. Nad Nysą brzmiało już weselej, ale nad Galasowymi stawami huczało jak rój rozwścieczonych os. Wiatr Sewerak ostrożnieprzeczesał liście stuletnich dębów.
„Dlaczego mnie obudziłeś Hawranku?“ Krzyknął Sewerak i dalej rozglądał się po okolicy.
Hawranek opowiedział mu co się ma stać i czekał jak zareaguje Sewerak. Witar przeleciał pod karetą zdmuchnął hrabiemu perukę w jerzyny. Kiedy gajowy z hrabią próbowali ją wyciągnąć, dmuchnął tak mocno, aż oba wylądowali w błotnistej kałuży pośrodku leśnej ścieżki. Hrabia Tluczhorz ze swoim pokaźnym siedzeniem wylał prawie całą wodę z kałuży i piskliwym głosem krzyknął:
„Gajowy pomóż mi wstać,strasznie mnie bolą plecy!“
Wszyscy drwale łapali się za brzuchy ze śmiechu.
W międzyczasie Sewerak wyleciał wysoko w korony drzew i zahuczał:
„Schowaj sie Hawranku pod paśnik. Zaczniemy ze zbiorami żąłędzi już teraz, skoro już mnie obudziłeś.“
Dmuchnął w korony dębów tak mocno, że dojrzałe żołędzie zaczęły spadać na ziemię jak letni grad. Konie z karetą wystraszyły się i uciekły w kierunku Piekarskiego wzgórza. Hrabia rękoma zakrywał gołą głowę i piszczał:
„ Haluzek co to za dzika kanonada? Szybko wyprowadź mnie z lasu, bo mnie zasypią na śmierć!“
Oba pobiegli do zamku. Potykali sie o korzenie, a kiedy dobiegli prawie do grabsztejńskiej drogi, tak im Sewerak jeszcze raz silnie dmuchnął w plecy. Tak ich to rozpędziło, że prawie wpadli do Zamkowego stawu. Dopiero wtedy Sewerak sie uspokoił i zaczął wesoło śpiewać w koronach stuletnich dębów.
„Jak już żołędzie zebrane,to pójdę się wyspać.“
Hawranek mu podziękował i życzył mu spokojnego snu. Sewerak pomału odleciał pod Kogusi wierzchołek. Drwale pozbierali żołędzie do worków i schowali je na zimę pod paśnik. Zadowoleni poszli do domu, bo zostało im dużo czasu na użyteczniejszą pracę. Kiedy w okolic zrobiło się cicho, zastukał jeleń Wapeniak kopytkami o kamienistą ścieżkę na znak że zwierzęta mogą wrócić do swojego lasu.
„Odwiozę Cię do Kruczych skał.“ Zaproponował jeleń Havrankowi.
„To miłe, ale wystarczy, że mnie wysadzisz na dolnym sedle. Zajdę do zajazdu u Rzehaczków na jedno piwo.Jakoś przy tych żniwach od śmiechu wyschło mi w gardle.“